Świadectwa - Danuta z Frankfurtu

Danuta z Frankfurtu

Świadectwo Danuty z Frankfurtu



Usłyszeć głos Boga i prawdziwie poczuć Jego miłość, to wielka łaska, z której nie zawsze zdajemy sobie sprawę.

Jestem osobą wierzącą, wychowaną w wierze od dziecka. W swoim życiu przeżyłam kryzys wiary związany z osobistą tragedią. Nie rozumiałam wielu wydarzeń, faktów. Czułam jedynie samotność i wielką niemoc. Walczyłam. Byłam rozdarta pomiędzy istniejącą rzeczywistością, wielkimi trudami i kłopotami a potrzebą duchowej jedności z Bogiem, Bogiem miłości, pokoju, sprawiedliwości jakiego poznajemy na kartach Ewangelii.

Był to czas wielkiej udręki, zwątpienia. I wtedy upomniał się o mnie Pan. Zaprosił mnie na rekolekcje ewangelizacyjne Odnowy w Duchu Świętym. Wtedy zrozumiałam wiele wydarzeń z mojego życia, poznałam osobisty dotyk Jego miłości. Rozpoczęłam pracę nad sobą i dialog z Panem Bogiem w świetle Ewangelii. Moje serce powoli otwierało się na miłość Jezusa i ludzi wokół mnie. Doświadczyłam łaski nawrócenia. Zaprosiłam Jezusa bardzo osobiście do swojego życia, do mojej rodziny i małżeństwa. Rozpoczęłam swój wzrost duchowy we wspólnocie Odnowy w 1996 roku.

Pragnę zaświadczyć o rzeczywistej obecności Boga, Boga z nami i Boga pośród nas. Rok 1998 – moja mama choruje, ulega wypadkowi. Opiekuję się nią jako jedyna córka z pięciorga rodzeństwa. Jest to czas trudów i wyrzeczeń, świadomości, że wkrótce odejdzie, dbałości o dopełnienie wszystkich sakramentów. Z perspektywy lat mogę docenić łaskę siły, mocy i męstwa jaka została mi udzielona na ten czas. Pogłębiły się nasze relacje i matczyna miłość do mnie. Mama modliła się na Różańcu, kiedy dobiegały do mety ostanie minuty jej życia, skierowała mój wzrok na obrazek Matki Boskiej Fatimskiej. Już wtedy nie mogła mówić. I w jednej chwili zrozumiałam, że przekazuje mi swoje dziedzictwo, modlitwę Różańcową, którą podjęłam natychmiast. Umarła w szpitalu przy mnie o 6 rano. Coś ścisnęło moje serce, nie płakałam, bo dostałam słowa pociechy od lekarza, który stwierdził zgon, cierpienie się skończyło. Moja osobista modlitwa i wspólnoty łagodziła ludzki ból.

Po pochowaniu mamy, w moim sercu rozpoczęła się kolejna walka duchowa. Rodziły się pytania, czy to wola Pana, czy już musiałam zostać sierotą, czy czegoś nie zaniedbałam, czy uczyniłam wszystko… Zły dotarł do mnie do moich myśli. Zaczęłam się obwiniać. Opanował mnie lęk, smutek, przygnębienie, żal, że odebrano mi cząstkę miłości, traciłam równowagę duchową.

Dobrze, że obok była wspólnota, ludzie, którzy nie zapomnieli, otoczyli modlitwą, kapłan, który rozeznał problem i podjął decyzję o modlitwie wstawienniczej. Zaufałam kolejny raz Bogu i ludziom. Wiedziałam, że to przywróci mi utracony pokój. Słowo, które otrzymałam na modlitwie: “Zaufaj!”, było znakiem uzdrowienia. Mama jest już w niebie, a ty masz rodzinę, zacznij żyć. Powrócił pokój, zaufanie do modlitwy i ludzi za nią odpowiedzialnych, ich opieka i troska o mnie.

Ten kryzys i uzdrowienie były mi potrzebne, aby przyjmować kolejne doświadczenia w oparciu o zaufanie do miłości Boga i Jego woli. W krótkim czasie umierają moi trzej bracia. Cztery lata to ciągła żałoba. Było mi ciężko, szłam na Golgotę, ale byłam silna wiarą, byłam wsparciem dla najbliższych, tłumaczyłam i umacniałam w ufności. Modlitwa Różańcowa była mocą.

Dziś z wielkim przekonaniem i pewnością mogę zaświadczyć, że Jezus żyje, że jest z nami, że Duch Święty, którego od Niego otrzymaliśmy mnie prowadzi i każdego wierzącego, który uzna Go za Pana. On daje siłę i moc do pokonywania wszystkich trudności z Nim. Z Nim jest nasze ludzkie zwycięstwo. Sama bym tego czasu nie przeżyła.

Chwała Bogu Trójjedynemu, za wszystko co czyni dobrego, ale chwała również za każde doświadczenie, które nas umacnia w zaufaniu do końca.

Danuta

(Przedruk z Gazetki Polskiej Parafii we Frankfurcie “Missio” oraz z Blogu Grupy Modlitewnej Odnowy w Duchu Św. “Sadzawka Betesda”)