Świadectwa - Świadectwo Rafała z XII Forum Charyzmatycznego 2013

Świadectwo Rafala z XII Forum Charyzmatycznego 2013

Spoczęła na mnie ręka Pana i wyprowadził mnie On w duchu na zewnątrz i postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości. I polecił mi, abym przeszedł dokoła nich, i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. Były one zupełnie wyschłe. I rzekł do mnie: „Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia? Odpowiedziałem: Panie Boże, Ty to wiesz.”

                                             Ksiega Ezechiela 37, 1-3

Kiedy jechałem na kolejne XII Forum Charyzmatyczne do Geseke w Nadrenii Westfalii, nie miałem szczególnych oczekiwań, a nawet muszę uczciwie powiedzieć, że wielokrotnie pytałem się, po co tam jadę. Patrząc z perspektywy czasu nawet nie tyle poruszyło mnie motto tego forum, czyli „Panie, przymnóż mi wiary”, ale właśnie fragment księgi Ezechiela z soboty, głoszony w trakcie jednej z konferencji w ramach Credo. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że  pojechałem tam niczym wspomniane we fragmencie Ezechielowe kości i z zapytaniem…Panie, czy możesz sprawić, że te kości ożyją. Jechałem wybitnie okrężną trasą przez Saksonię, Turyngię i obserwowałem piękną, złotą jesień…jak bardzo brakowało mi takich momentów, żeby przystanąć i zachwycić się jesienią. Mój czas wypełniła korporacja.

Korporacja – moje miejsce, w którym oczekiwany był i pewnie jest mój wzrost po szczeblach kariery, stała się w sposób niezauważalny miejscem, w którym zacząłem duchowo się kurczyć. Tłamszcząc w sobie emocje, decyzje, z którymi nie mogę się pogodzić, czy nie mając tchórzowsko odwagi do krzyknięcia STOP chciałem chyba konkretnie na tym forum usłyszeć odpowiedź na pytanie, co dalej. Pracowałem jak szalony, często męczeńsko, po kilkanaście godzin dziennie, ale nie powiedziałem, że mi to przeszkadza. Moja korporacja w te piątkowe popołudnie jawiła mi się jako taki kolekcjoner kości właśnie – próbowała nieustannie sprowadzić moje człowieczeństwo tylko do ciała i kości właśnie. Mówili, że dusza jest Ci niepotrzebna, więc po się nią zajmować. A ja na to pozwoliłem… W ubiegłym tygodniu przeczytałem, że człowiek to cud. A cud to skrót. C to ciało, U jak umysł, D jak duch i żadnej z tych sfer nie można pominąć. Jechałem na forum bez oczekiwań, ale z nadzieją, że Pan Bóg zatroszczy się o moją o ostatni intymny aspekt – D jak duszę. Poprosiłem, aby działał konkretnie…nawet posunąłem się do tego, aby zażądać braku owijiania w bawełnę i stosowania tylko i wyłącznie krótkiej piłki między oczy. I wybiegliśmy w ramach tego na siatkarski parkiet duchowości. Ja i Pan Bóg. Sam na sam na forum.

Sobota była jedynym dniem, w którym mogłem uczestniczyć w forum w całości, ale jak po raz kolejny się w życiu przekonałem, Pan Bóg nie potrzebuje dużej ilości naszego ludzkiego czasu, aby przemówić krótko i konkretnie. Kiedy w czasie nabożeństwa z modlitwą o uzdrowienie padły słowa: „Pan Bóg zwraca się teraz do ludzi cierpiących z przepracowania z upomnieniem: troszcz się o twój dom, troszcz się o żonę, dzieci i wracaj do domu, bo on, choćbyś był w nim krótko, jest ważniejszy niż pieniądze tego świata”, bylem absolutnie przekonany, że to słowa skierowane między innymi do mnie. Pracowało to we mnie dość długo i nadal jest głęboko w moim sercu. Pan Bóg oto w sposób bardzo krótki i konkretny postawił mnie przed faktem i konkretnym pytaniem, co w życiu stoi na pierwszym miejscu, a gdzie utkałem sobie w sposób misterny bożka. Korporacja bożkiem? Musiałem przyznać przed Najświętszym Sakramentem, że tak i że dałem sie korporacji zniewolić. Można pracować przecież i stawiać granice, można postępować tak, aby nie łamać samego siebie i nie musieć podejmować decyzji niezgdonych z własnym sumieniem lub być posiadaczem informacji, które mocno Cie obciążają.  Nie postawiłem tych granic i ta prawda została mi teraz objawiona, ale wzbudziła we mnie wdzięczność. Chciałem to usłyszeć. 1:0 dla Pana Boga, właściwie oddane bez walki z mojej strony.

Kilka godzin później, kiedy na moment usiadłem w pokoju, analizując jeszcze te słowa, w swojej małej wierności, pomyślałem, że może przydałby się jakiś inny znak, jakieś potwierdzenie, co robić dalej. Trudno w tym kontekście nie pomyśleć o fragmencie przewodnim tego forum „Panie, przymnóż mi wiary…”. Otworzyłem jedną z gazet, które miałem na stoliku z Polski, a moim oczom ukazał się artykuł Marcina Fabijańskiego, filozofa…który dokonywał analizy rozmów z jednym z amerykańskich naukowców, pracującego ponad 20 lat w hospicjach. Pytał on ludzi na łożu śmierci, czego najbardziej w swoim życiu żałują. A następnie postanowił podsumować pięć najczęstszych padających z ich ust odpowiedzi. W samym środku pod numerem trzy znalazłem nastepujący fragment:

„Żałuję, że pracowałem zbyt ciężko”. Dla mnie jednym z największych paradoksów naszych czasów, jest to, że zdania typu „pracuję od rana do wieczora” ludzie wypowiadają bez zażenowania, a czasami nawet z dumą. Człowiek nie urodził się, by tylko pracować. Pracowanie od rana do wieczora to marnotrawstwo człowieka. A o ile nie kryje się za tym konieczność życiowa albo pasja pomagania innym – głupota. Redukuje człowieka do pracownika. Być może Twój szef sądzi inaczej. Nie daj się zwieść.”

Zatkało mnie. Konkret był bezlitosny, bo przecież mój szef w czwartkowej dyskusji wspomniał o tym, że powinienem się mocniej zaangażować i firma ma zrozumienie dla sytuacji trudnej rodzinnej, ale korporacja korporacją i na luksus zaangażowania na 80% nie może sobie pozwolić. „Być może Twój szef sądzi inaczej. Nie daj się zwieść”. Skąd On wiedział o mojej rozmowie z szefem? Przypadek? Nie… Nieważne. „Przegrywałem” już z Panem Bogiem 0:2, ale czy sam nie chciałem, aby mówił do mnie konkretnie i bez ogródek. A on słucha, co się do Niego mówi. Po raz kolejny mogłem być wdzięczny za pokazanie mi konkretnego obrazu z mojego życia bez jakichkolwiek szarości. Czarne-białe. To duża łaska ujrzeć swoje kolorowe korporacyjne w życie w formacie sepia.

Trudno nie mówić o tym forum, nie wspominając o byciu obdarowanym przez Pana Boga wspólnotą. Każdym indywidualnie, małą grupą z Berlina, z moją starą, ale cały czas moją wspólnotą z Gelsenkirchen, z Holandii czy nasz wspólnie spędzony sobotni wieczór z kilkoma ludźmi ze wspólnoty z Frankfurtu i Luksemburga. Wspólnoty danej na konkretny czas przeżywania rekolekcji. Jestem przekonany, że właśnie te osoby miały tam się pojawić. Rozmowy, ale też wyrażona troska, konkretne zdania, które padły z ich ust były dopełnieniem tylko do słów wypowiedzianych wcześniej i stanowiły trzecią część mojej konwersacji z Panem Bogiem w czasie tego forum..„Uważaj na siebie i pozwól sobie na dystans do spraw zawodowych”…”Zastanów się, w którą stronę inwestujesz swoją energię. Jest wiele dzieł i pracy do zrobienia, ale praca nie musi się równać korporacji…” Słowa, słowa, słowa, a jednak wypowiedziane z troską i miłością wskazywały na to, że na mojej drodze pojawiły się narzędzia stawiane w rękach Pana Boga mające mnie upomnieć, ale nie ocenić. Zrozumieć bez oskarżania. Wysłuchać bez doradzania. Być zamiast mieć. Nie krzywdziły. To dla mnie mocne doświadczenie. Kolejny set i mecz dla Ciebie Panie. Gładkie 3:0, czyli jakbym powiedział w siatkarskiej terminologii „godzinka z prysznicem”.

Dzisiaj zastał mnie poniedziałek. Nie ma forum, nie ma konferencji, ale jest pokój w sercu i przekonanie, że w krótkim czasie Pan Bóg dokonał wiele. Mam wewnętrzne przekonanie, że w czasie tego forum Pan Bóg zaczął na nowo budować w moim życiu…a kości wstają do życia. Jutro czeka mnie korporacja, ale idę ze świadomością, że jest wiele apsketów życia, które są poza nią i mają sens. To owoc tego czasu sam na sam. Chwała Panu!!!

Wtedy rzekł On do mnie: „Prorokuj nad tymi koścmi i mów do nich. Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Pan Bóg: Oto ja Wam daję ducha byście ożyły. Chcę Was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha, byście odżyły i poznały, że ja jestem Pan. I prorokowałem jak mi polecono i kiedy prorokowałem, oto powstał szum i trzask, a kości jedna po drugiej  zbliżały sie do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu (…) Wtedy prorokowałem, jak mi przykazał i duch wstąpił w nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko, bardzo, bardzo wielkie.”

                                                                                                                        Księga Ezechiela 37, 5-7, 10